W związku z pojawieniem się na rynku tych piw, pomyślałem o porównaniu - przyznacie, że aż się prosi. Wziąłem je na warsztat, schłodziłem i przystąpiłem do degustacji.
Najpierw IPA od żywca, czyli Sesyjne IPA.
Alkohol 5%, Ekstrakt 12% (trochę mało jak na IPA)
Zapach w butelce jest w porządku - cytrusowy chmiel. W szklance nadal czuć chmielowe nuty.
Ładna barwa brązowo-pomarańczowa. Półprzejrzyste. Dobra piana złożona z pęcherzyków o średnim rozmiarze. Okazuje się być gęsta i dość trwała. Wysycenie CO2 średnie do wysokiego. Lacing średni, ale zauważalny.
Niestety w smaku czuć za mało goryczki i z tego powodu piwo nie ma charakteru. Trochę za bardzo perfumowane - wyczuwalne są sztuczne, niepasujące nuty. Wodniste.
Książęce IPA kosztowałem jako drugie.
Alkohol 5,4%, Ekstrakt 13%, IBU 35
Zapach cytrusowy, ale raczej kwaśny niż gorzki. Dopiero w szklance czuć goryczkę, ale nieco apteczną.
Barwa odrobinę za jasna jak na ten gatunek. Wysycenie CO2 średnio wysokie. Piana znikoma, ale trwała.
W smaku goryczka jest, ale zdecydowanie nie na IBU 35 - jest jej za mało. W dodatku wyraźnie wyczuwalny jest mydlany absmak. Na plus można zapisać nie najgorsze wrażenie w ustach.
Okazuje się, że żadne z powyższych piw to nie produkt dla smakoszy. Szkoda, bo w ten sposób osoby, które chciałyby spróbować czegoś innego niż popularne lagery mogą się zniechęcić.